piątek, 3 października 2003

Sieć

Czytam dziś już któryś raz słowa Adrienne von Speyr. Sytuację człowieka przyrównuje ona do sieci, którą Bóg rozpina. Pisze tak:

"Sieć utkana jest z nici i kiedy leży na stole to przypomina niewielkie wzniesienie, żałosną górkę. Bóg bierze tę sieć i napina, rozciąga bardzo silnie i w całości. I kiedy już mi pokazał jak ją napina, pragnie współdziałania z mej strony - bym pozwoliła się napinać, bym nie czyniła tego samodzielnie. A dalej, bym zaakceptowała sposób, w jaki Bóg napiął sieć i pozwoliła, by stało się to owocne. Tak więc to Bóg decyduje na ile i w jaki sposób sieć zostaje rozpięta. Wszystko, co ze swej strony mogę uczynić, to modlić się, bym została tak rozpięta, jak On sobie tego życzy, by pozostać tak rozpiętą właśnie tu, gdzie On to ze mną uczynił. Nie mogę żądać: Uwolnij to ramię zanim rozciągniesz to drugie, bo w przeciwnym razie moja pozycja będzie mi bardzo niewygodna"

Czytam, czytam i staram się czerpać z tego siły...
Chwilami wydaje mi się, że nie wytrzymam... tego rozciągnięcia...
A tu wciąż jeszcze tyle jest MOICH spraw...
spraw, które nie spoczywają w rękach Boga...
których Mu jeszcze nie oddałam...

Ale to chyba już tak jest.
Moje dzisiejsze 100 % dane Bogu jest inne od tego wczorajszego. Jutrzejsze pewnie też będzie inne - oby na plus !

Bo to 100% jest takie "na dziś".
Nawet jeśli to tylko 1% moich spraw...
Nawet jeśli to tylko jedna, mała nitka mojej sieci...
to wszystko co dziś potrafię oddać...

0 komentarze:

Prześlij komentarz