niedziela, 30 maja 2004

Zamieszkać we własnym sercu


odeszłam
zagubiłam się
zabłądziłam w gąszczu własnych pragnień
szukałam pocieszenia w różnych miejscach
i nie znalazłam
nie mogłam znaleźć

dziś spotkałam Pocieszyciela
znalazłam Go na nowo
we własnym sercu
wciąż tu był
tylko mnie nie było
nie było mnie w moim sercu

chcę wrócić
wrócić do własnego serca
do Ogrodu Bożego
chcę zakwitnąć w Bożych Dłoniach


sobota, 29 maja 2004

Sentymentalnie


Ogarnęły mnie wspomnienia… takie dobre, radosne... wspomnienia z lat liceum, z lat bycia we wspólnocie...
wydaje się jakby minęło zaledwie parę dni, może tygodni...
A to już tyle lat... od czasów liceum, studniówki i nauki do matury... od czasu rekolekcji wspólnotowych, nocy czuwania i kręgów biblijnych...

Przemek złożył już śluby wieczyste... a dziś przyjmuje święcenia kapłańskie...
Za miesiąc, jeśli taka jest wola Boża, Marcin zostanie diakonem... Magda, Ania i Basia złożą swoje profesje wieczyste... 
W czasie wakacji Iwona i Rafał, Gosia i Piotr, Monika i Tomek - nasze wspólnotowe małżeństwa – będą obchodzić kolejne rocznice ślubu. Kubuś – synek Gosi i Piotrka – za kilka dni skończy roczek...

Pokończyliśmy różne uczelnie, rozpoczęliśmy to nasze dorosłe życie...
Lata szkolno-wspólnotowe stały się wspomnieniem...

Ale choć nasze drogi pozornie się rozeszły i biegną teraz w różne strony... to przecież Cel pozostał ten sam...
I modlę się, byśmy Tam, u Celu, pewnego dnia się spotkali.

---

Pomódlcie się dziś za Przemka... i za wszystkich, którzy w tym roku przyjmą święcenia kapłańskie... i za wszystkich księży, którzy teraz właśnie obchodzą rocznice swoich święceń... 
Niech będą świętymi kapłanami...




wtorek, 25 maja 2004

rocznica


"...bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: /bylebym/ dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej..." (Dz 20,24)

dziś jakoś tak bardzo mocno usłyszałam te słowa podczas Eucharystii...

...

dziś przypada kolejna rocznica mojej Pierwszej Komunii Świętej... :)
piękne mam wspomnienia z tego dnia, choć wszystko odbywało się bardzo daleko od domu... w szpitalnych warunkach... mimo wszystko pięknie było - bo przecież On jest wszędzie ten sam...


poniedziałek, 24 maja 2004

Poznanie...

Poznanie dobra, które jest celem działania Ducha Świętego w nas, to niewątpliwie poznanie Jezusa Chrystusa i Jego dzieła zbawczego. [...] "Poznanie" należy interpretować wychodząc od hebrajskiego słowa jada, które znaczy "przeniknąć, doświadczyć, umiłować". Jest to więc poznanie prowadzące do miłości Chrystusa ukrzyżowanego. [...] poprzez Ducha Świętego poznajemy i możemy umiłować Jezusa Chrystusa, Jego mękę, Jego krzyż, a równocześnie owoce krzyża Chrystusowego. Stąd też Paweł w 1 Kor 12,3 powie, że "tylko w Duchu Świętym możemy wołać: Panem jest Jezus".

/ H.Langkammer, Duch Święty a duchowość /


przyjdź, Duchu Święty...


wtorek, 18 maja 2004

...



są dni, gdy nie umiem nie pytać: dlaczego ?

dziś jest taki dzień...


poniedziałek, 17 maja 2004

...


Komunia...
trwać w niej... 
nie tylko przez kilka minut modlitwy...

On pragnie trwać w niej zawsze...

ja też chcę...

środa, 12 maja 2004

...

Czasem jest się jakby przymuszonym… jak Szymon z Cyreny...
Nie padło ani jedno słowo… Oczy Chrystusa powiedziały wszystko... przemieniły wszystko...

objęli krzyż… i poszli… ramię w ramię… na Golgotę…

„... mówiłeś ze mną tylko tamtymi Oczami...
... dziś każdy ból który powraca od Ciebie
po drodze odmienia się w Miłość... "



poniedziałek, 10 maja 2004

Chrześcijanin





Chrześcijanin to ktoś, kto każdego dnia zadaje sobie pytanie: kto to jest chrześcijanin ?

sobota, 8 maja 2004

Burza


burza za oknem.. ulewny deszcz... porywisty wiatr... błyskawice i grzmoty...
burza we mnie... przytłaczający lęk... mnóstwo wątpliwości... 
ból ciała... ból serca... ból myśli...

tyle pragnień, marzeń, oczekiwań...
a Jego nie widać...
ukrył się... utaił we mnie...

a we mnie wszystko chciałoby krzyczeć: Ratuj ! Czy Cię nie obchodzi że ginę ?! że woda mi sięga po szyję ? lęk ściska za gardło i serce wyrywa się z piersi ?!

a On... wiem, że jest... przeczuwam Jego Obecność... wiem, że mnie nigdy nie zostawi...
klękam przed Nim ukrytym w kruchym Opłatku... 
tak cichy a tak do głębi Obecny... bardziej we mnie niż ja sama... przenikający delikatnie, a przemieniający tak, że nic już nie jest jak kiedyś...

nie szarpać się... 
nie rzucać w łodzi życia...
nie dać się ponieść lękowi... 
porwać szalejącej burzy uczuć... 
wytrwać !

Jego moc objawia się nie tylko w uciszeniu burzy... 
Jego moc daje wytrwanie... pomimo burzy...
bo On jest... nawet jeśli "śpi"... ON JEST...

wytrwać...

pewnego dnia nastanie głęboka cisza... 

środa, 5 maja 2004

Ogień



Jeśli nie chcesz spłonąć, nie zbliżaj się do Chrystusa...
On jest Ogniem Trawiącym...


/usłyszane na wykładzie ks.Romana Rogowskiego /

poniedziałek, 3 maja 2004

Każdego dnia...


"Każdego dnia mówię do siebie - dzisiaj zacznę" 

/ św. Antoni Pustelnik /


każdy dzień jest darem...
możliwością...
decyzją...
nowym narodzeniem...


dzisiaj zaczynam...




sobota, 1 maja 2004

"wybrałem sobie tego człowieka..."


"Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpiec dla mego imienia." (Dz 9,15-16)

To fragment z wczorajszej Liturgii Słowa. Przypomniał mi on o M. Zresztą chyba nie musiał mi przypominać. Wciąż o nim pamiętam... przecież to mój przyjaciel, mój brat.

M. poznałam w liceum. Chodziliśmy do jednej klasy. Spotykaliśmy się codziennie, ale była to po prostu zwykła klasowa znajomość. Tak naprawdę SPOTKALIŚMY SIĘ dopiero w trzeciej klasie. Wtedy M. trafił do wspólnoty, która od kilku już lat istniała przy naszej parafii.
Ja byłam w tej wspólnocie praktycznie od początku. 

Nie potrafię wskazać momentu w którym "odkryliśmy" siebie. Kiedy dostrzegliśmy to, że świetnie się rozumiemy. To stało się tak nagle. Mieliśmy wrażenie, że zawsze tak było. Że zawsze wlekliśmy się na tyłach grupy, nie umiejąc przestać mówić o Miłości. Podobnie postrzegaliśmy różne sprawy. Podobnie myśleliśmy, czuliśmy. Razem spędzaliśmy czas na rozmowach i na modlitwie. Wspólnie śmialiśmy się i razem płakaliśmy. Nigdy nie miałam rodzeństwa, nie wiem jak to jest mieć brata lub siostrę. Ale M. stał się takim moim duchowym bratem.

A dlaczego ten tekst przypomina mi o nim ? Dlaczego właśnie ten fragment ? bo to taki "nasz" tekst... 
Pewnego lata M. musiał wyjechać na kilka tygodni. Nie chciał jechać, bo wszystko zapowiadało, że będzie to trudny wyjazd. "Próba" jakby...
Kilka dni po jego wyjeździe poczułam (nie umiem wytłumaczyć jak i dlaczego), że on potrzebuje mojej modlitwy. No i z całego serca otoczyłam go modlitwą. Wzięłam do ręki Pismo Św. i otworzyło mi się ono właśnie na tym tekście. Na opisie "nawrócenia" Pawła, jego powołania...
Gdy M. wrócił opowiedziałam mu o tym. Zaczęliśmy liczyć i doliczyliśmy się (a raczej on potwierdził), że tego dnia rzeczywiście bardzo potrzebował modlitwy...

Jeszcze dziś (w tym roku chyba minie 9 lat od tamtego wydarzenia) uśmiecham się, gdy o tym myślę. To było bardzo szczególne doświadczenie... Jest kilka takich tekstów biblijnych, które kojarzą mi z konkretnymi sytuacjami, osobami. Ale ten tekst bardzo głęboko wyrył się w moim sercu. Zresztą nie tylko w moim. Dla M. to Słowo też stało się ważne. Oboje znaliśmy Je na pamięć. Zawsze, gdy słyszeliśmy ten fragment, uśmiech przybiegał na nasze usta. 

Teraz, gdy wiem o tym wszystkim, co wydarzyło się później, ten tekst jest dla mnie tym ważniejszy. Dziś to Słowo jest dla mnie wielkim wezwaniem do modlitwy za M. Dziś o wiele bardziej potrzebuje on modlitwy, o wiele bardziej niż wtedy...

Wciąż widzę go w białej albie, czytającego Słowo Boże. Widzę go klęczącego przed tabernakulum, z pochylą głową, wsłuchanego w Głos Boga. Pamiętam blask jego oczu, gdy mówił mi: "Wiesz, Bóg mnie powołuje. Chcę służyć tylko Jemu, całym swoim życiem, całym sobą." Pamiętam łzy płynące po jego policzkach, gdy na prośbę i błagania rodziców odkładał decyzję na rok.
Dziś nie ma w jego oczach tego błysku sprzed lat. Z jego twarzy bije bezdenny smutek, a usta mówią gorzko: "Jestem ateistą".

Ale ja wiem, że Chrystus jest przy nim, że czeka aż zrozumie, iż "luzik", "laski", "imprezki" nigdy nie zagłuszą Głosu w nim... że nic prócz Boga nie zdoła wypełnić pustki ...

I choć od kilku lat nie miałam możliwości rozmawiać z M. Choć on nie przyznaje się do znajomości ze mną... Ja pamiętam, nie umiałabym zapomnieć... i wiem, że to Słowo stanie się w nim... pewnego dnia wypełni się w jego życiu... oby jak najszybciej...