wtorek, 30 września 2003

Lekcja życia

Wczoraj w TV był wywiad z Piotrkiem Grelą - chłopcem chorym na mukopolisacharydozę...
chorobę, która zabija...

Do nie dawna nie było leku... już jest...
Jednak leczenie Piotrka jest uzależnione od pieniędzy.

Po 15 latach bardzo trudnego życia,
gdy zapala się światełko w tunelu...
gdy marzenia wydają się spełniać...
wszystko znowu natrafia na mur - na problem "kasy".

Nie o tym jednak chcę tu napisać.
Na koniec Anna Dymna zadała Piotrkowi pytanie: Co chciałbyś powiedzieć dziciom, które także chorują ?

I odpowiedź: Żeby nigdy nie traciły nadziei !
Żeby nigdy nie zabrakło im sił !


Jaka byłaby moja odpowiedź ?

Cierpienie jest wielką szkołą życia...
ono sprawia, że dzieci uczą dorosłych...

poniedziałek, 29 września 2003

Doły, dołki, dołeczki...

Wciąż od kogoś słyszę: "Mam doła".
Mnie się one też zdarzają...
i tak sobie myślę:
czym jest "dół" ?
co go powoduje ?
jak się zachowywać, gdy przyjdzie ?

Każdy ma trudne dni... ja też...
przychodzą problemy... smutne myśli...
przyszłość rysuje się czarno..
samotność przestaje być wyborem, lecz staje się smutną rzeczywistością...
milczenie wynika z braku osób do rozmowy, a nie jest chęcią słuchania Boga...

To chyba naturalne, że przychodzą takie chwile...
Nie ma ludzi, którzy uśmiechają się i radują non stop.
Na każdego przychodzą trudne chwile i jakby ich nie nazwać (dół, chandra, pustynia...), wpływają na nasze życie.

I co w taki razie ? biernie im się poddać ?

Nie...
to byłoby najłatwiejsze...
siąść w swoim dołku i taplać się w błocie, żalu, smutku, pesymizmie, ponuractwie...

Dół jest po to, by z niego wyjść...
Pustynia po to, by ją przejść...

Gdy zatrzymuję się w swoim dole, zaczynam użalać się nad sobą, płakać nad swoim życiem...
...wtedy swój wzrok kieruję na siebie...
...przestaję patrzeć na Boga...

A gdy tracę z oczu Boga, to tracę też Cel, ku któremu zmierzam.

Pustynia ma mnie czegoś nauczyć...
wzmocnić...
wypróbować...

Jest potrzebna jako pozytywne doświadczenia...
jako etap w drodze...
tak mam ją przeżywać...

Chcę jak najszybciej dotrzeć do celu,
dlatego nie chcę zatrzymywać się w drodze.
Chcę jak najszybciej zakopywać własne doły, podnosić się z upadków.

Panie, dziękuję Ci za trudności...
one uczą mnie wytrwałości w podążaniu za Tobą.

---

Bóg stworzył góry i doliny, morza i jeziora, lasy i pustynie.
Bóg widział, że to wszystko było DOBRE !




niedziela, 28 września 2003

...

Niech ten dzień będzie dniem mojego milczenia...

Może dziś Wy, odwiedzający tego bloga i czytający moje notki, podzielicie się ze mną...
Jak przeżywacie ten dzień ? Czego doświadczacie ? Co dla Was jest ważne ?

Pozdrawiam

sobota, 27 września 2003

Boża logika

"Weźcie wy sobie dobrze do serca te słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi" (Łk 9,44)

Jezus słowa te wypowiada w momencie, gdy wszyscy są pełni podziwu dla wszystkich Jego czynów...
...było tak miło, a tu nagle... takie dziwne, trudne do przyjęcia, do zrozumienia słowa...

Taka to Boża logika.

Dziś - w świecie reklamy, promocji, okazji - Jezus nie mami swoją "ofertą", nie obiecuje złotych gór...
.... a raczej wskazuje na stromy szczyt...
na górę, na którą idzie się wąską ścieżynką... z krzyżem na ramionach...

Zapewnia "tylko", że będzie tam z nami...
że nigdy nie opuści...

"O cierpieniu trzeba myśleć zanim nadejdzie,
jak na mroźną zimę trzeba przygotować się w lecie"
/ks. A.Henel/

---

Pamiętam moje początki...
Radość zakochania w Bogu...

Żarliwość modlitw, gdy noc wydawała się za krótka...
gdy słowa wyrywały się z piersi, płyneły jak rzeka...
gdy żadne wyrzeczenie nie było zbyt wielkie...
i żadna Eucharystia nie była zbyt długa...

Wznoszenie rąk, śpiew...
... i łzy miłości na modlitwie...

Dziś jest inaczej.

Modlitwa to często trud...
wierność decyzji...
wzrastanie, dojrzewanie miłości...

Bo gdy kochasz, jesteś mimo wszystko...
nie dlatego, że przyjemnie, wesoło, błogo...
Gdy kochasz, to jesteś nawet w trudzie i cierpieniu...
przede wszystkim wtedy...
ze względu na ukochaną Osobę, a nie z powodu wspaniałych odczuć...

Dziś inna jest moja modlitwa.

Czasem jesteś jak burza, która obala mury mego egozimu, zdziera zasłonę samozadowolenia...
Czasem jesteś jak powiew lekkiego wiatru, gdy uczysz mnie cierpliwego nasłuchiwania...
... by usłyszeć Cię w szumie życia...
Czasem milczysz, a ja jak Franciszek błąkam się po mojej Alverni...
... wołając: "Boże, przemów do mnie !"

Wciąż uczysz mnie, co znaczy KOCHAĆ.

Taka to Boża pedagogia.

"Dlatego chcę ją przynęcić,
na pustynię ją wyprowadzić
i mówić jej do serca"
(Oz 2,16)

Noce...

Ostatnio nie mogę w nocy spać.
Udaje mi się zasnąć dopiero nad ranem.
Trudne są takie noce...

Czasem życie staje się taką nocą.
Wszystko tonie w mroku, każdy krok jest krokiem w ciemność, w niepewność.
Gdy wokół ciemność, najmniejsza rzecz napawa lękiem...
Nawet najlepiej znane rzeczy tracą swe kształty i wydają się obce...
Ciężko jest poruszać się w ciemności.

Ode mnie zależy jak przeżyję noc.
Mogę rzucać się "na łóżku", coraz bardziej wytrącając się z równowagi.
Mogę zanurzyć się w pełnym goryczy rozważaniu, zakładając przy tym na nos czarne okulary (jakby nie było dość ciemno !)...

Mogę też zgodzić się na ciemność nocy...
Zanurzyć się w ciszę...
Może wtedy usłyszę - w tej nocy - oddech Tego, Który Jest.

Noc uczy życia i umierania...
Noc uczy wiary...
... wiary w to, że istnieje świat,
którego dziś nie widzę...

Chryste, Wschodzące Słońce...
...czekam poranka.

czwartek, 25 września 2003

Ubóstwo...

Wczorajsza Liturgia Słowa wzbudziła we mnie refleksję o ubóstwie.
Przypomniał mi się dziecięcy zryw, gdy wydawało mi się, że "osiągnę" ubóstwo oddając rodzicom wszystkie oszczędności...

Dziś wiem, że można nie mieć grosza, a wcale nie być ubogim.
Można mieć pełne kieszenie, opływać w dostatki i być prawdziwie ubogim.

Ubóstwo to przede wszystkim wolność serca...
Ubóstwo to "nie-posiadanie" (czyt. nie uzależnianie się od) rzeczy materialnych, ale także ludzi, planów i wielu innych spraw...

Ubóstwo to otwarcie serca na to, co przyniesie dzień, co da Bóg.
Człowiek ubogi ma rzeczy, plany, ludzi wokół siebie (nie siedzi z założonymi rękoma, czekając na Boże działanie), ale nie jest ich niewolnikiem.
Człowiek ubogi otwarty jest na przyszłość...
jest radośnie otwarty...
bez nutki żalu za tym, co było...
i bez lęku o to, co będzie...

Panie, pomóż mi, bo wciąż "posiadam"...


środa, 24 września 2003

Być darem...

"Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie"
/z III Modlitwy Eucharystycznej/

...wiecznym darem...
Tyle Eucharystii...
Tyle razy potwierdzone te słowa...
...ale czy potwierdzone życiem ?

Później przychodzi coś trudnego...
i narzekam...
myślę sobie, że ciężko jest...
nie tak jak być powinno...
A jak być powinno ?

Co oznacza "być darem" ?
Dać siebie i tak już pozostać.
Dar ma to do siebie, że nie rozporządza sobą, spoczywa w rękach Tego, do którego należy...
A to są najlepsze ręce.

Czy chcę być wiecznym darem dla Ciebie ?
TAK

wtorek, 23 września 2003

Tęsknota

"Głębia przyzywa głębię hukiem wodospadów" (Ps 42)

To dla mnie ważne słowa.
Ile razy natykam się na nie w brewiarzu, poruszają mnie.
Jakby z mego wnętrza wyrywało się wołanie... ku Temu, który jest Celem... Sensem... Życiem...

Aż czasem boli ta tęsknota.

A przecież to Ty bardziej tęsknisz za mną... Ty uczyniłeś wszystko, dałeś mi swoje życie...
Teraz moja kolej...

Dziękuję Ci za ból tęsknoty...
On dodaje mi sił...




poniedziałek, 22 września 2003

Jeśli...

"Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech mnie naśladuje !" Łk 9,23

Jeśli tylko chcesz....

Pierwszy krok to oczywiście decyzja: Kto chce....
Nie ten, kto się zastanawia, kto się waha, lecz ten, kto chce iść za Mną.
Jezus pyta mnie i ciebie: Czy CHCESZ iść za Mną ?
- i nie każe odpowiadać natychmiast.
Najpierw ukazuje, co to znaczy iść za Nim.
Pierwsze, to zaprzeć się siebie. To jest bardzo trudne. Zaprzeć się siebie, to jakby ogołocić się z wszystkiego, wyrzec się tego.
To jakby powiedzieć o sobie: Nie znam tego człowieka, ja się z nim nie identyfikuję. To znaczy walczyć z każdym pragnieniem,
które pochodzi ODE MNIE, wyrzekać się
WŁASNYCH myśli, pragnień, planów.

To wydaje się takie oczywiste. Gdy jednak stajesz wobec decyzji, która cię wiele kosztuje, od której wiele zależy...., to wtedy nie jest to takie proste.
Jezus pokazuje, że kroczenie za Nim, to wybieranie trudów. Chrześcijanin nie szuka przyjemności, a wręcz od nich ucieka. Nasze życie to nieustanna walka z samym sobą, z własnymi pożądaniami.
Jezus wie, co dla nas najlepsze. On wie ile człowiek może, nigdy nie nakłada zbyt dużego ciężaru. Przecież sam dźwigał krzyż.

Właśnie KRZYŻ. ... niech weźmie swój krzyż...
Nie chodzi o to, by z rezygnacją zgodzić się na to, co nas spotyka.
Nie ! Chodzi o umiłowanie krzyża. O umiłowanie tego trudu, o zjednoczenie się z Chrystusem.

A teraz : niech Mnie naśladuje...
Naśladować...
to być... jak On... we wszystkim...
Być ubogim dzieckiem w Betlejem. Ogołocić się ze wszystkiego, zrezygnować z luksusu, ograniczyć się do tego, co jest konieczne. Jezusowi wystarczył żłóbek z siankiem i ciepłe oddechy zwierząt. Był w dobrych rękach Mamy, tak jak my.
Naśladować...
to uciekać do Egiptu, bo Herod czyha i chce zabić...
to uciekać przed grzechem, to walczyć z pokusą, bo szatan krąży jak lew ryczący...
Naśladować...
to być dwunastoletnim Jezusem, który cały jest w tym, co należy do Ojca, który jest pochłonięty sprawami Ojca....
to być zatopionym w Bogu, w modlitwie przez cały dzień, a nawet noc...
Naśladować...
to słuchać słów Taty: Tyś jest mój Syn umiłowany...,
ale także pościć na pustyni wśród wielu pokus...
I wytrwać.
Naśladować...
to głosić Królestwo....
to leczyć złamanych na duchu...
to głosić rok łaski od Pana...
Naśladować...
to dawać siebie jak rozmnożony chleb.... zgłodniałym ludziom...
to stawać się Eucharystią...
to kochać bliźnich miłością doskonałą,
a nikt nie ma większej miłości od tego, kto swoje życie oddaje za przyjaciół.
Naśladować...
to oddać życie za przyjaciół ( a przyjaciel ma równać się bliźni ),
to umierać jak Jezus
od trwogi Getsemani, gdzie rozpoczyna się całkowite opuszczenie...
Przez pojmanie, gdy dajesz związać sobie ręce miłością.
Wtedy przychodzi poniżenie...
Rozpoczyna się sąd, w czasie którego wszyscy stają po drugiej stronie...
Ale ja nie mogę się wahać, bo Jezus się nie wahał...
On był Prawdą, On jest Prawdą
i ja mam być Prawdą.
Mam zawsze stawać po stronie prawdy, mam stawać w prawdzie...Choć głowę rani korona cierniowa,
korona gorzkich słów, plotek, zarzutów...
Choć oczy zalewa krew, morze bólu...
Lepiej nie patrzeć na zło, lepiej dostrzegać w ludziach dobro.
Niech krew obmywa oczy, by nie doszukiwały się zła, lecz dobra.
To nic, że całe ciało to jedna rana...
... naśladować ...
Przyjąć niesprawiedliwy wyrok z miłością...
i z miłością wziąć krzyż.... i nieść go...,
ale także przyjąć pomoc Szymona, który może nawet początkowo będzie się buntował....
Naśladować to przyjąć pomoc od Szymona, ale także nieść pomoc płaczącym niewiastom,
to przyjąć chustę Weroniki i złożyć głowę w ramionach Mamy...
Naśladować...
to upadać, ale i powstawać, czerpiąc moc z chwały Taboru, ze słów Ojca, które zawsze są pełne miłości.
Naśladować...
to dać się obnażyć, całkowicie.
oddać wszystko, nic nie zachować dla siebie.
Choć bolą rozrywane na nowo rany, boli wszystko,
ale to nic.
.... naśladować...
Rozciągnąć dłonie na krzyżu, rozciągnąć nogi i dać się przybić... już na zawsze...,
bo to z miłości... za przyjaciół...
I jeszcze wołać: Pragnę !,
myśląc o zbawieniu dla swych braci i sióstr,
myśląc o tym, że chcesz, by poznali Jezusa...
I wskazywać im Maryję, Mamę...
Pomimo szyderczego śmiechu i słów:
Zstąp z krzyża, a uwierzymy ci !
Zrezygnuj ! Pójdź na kompromis, a my ci uwierzymy, że mówisz prawdę, że masz rację !
NIE ! Nie można zejść z krzyża, choć czasem to wydaje się korzystniejsze, sensowniejsze.
NIE !
To właśnie w krzyżu jest sens tego wszystkiego, bo Jezus z niego nie zszedł...
A ja mam JEGO naśladować.
Mam wytrwać. Nawet w największym opuszczeniu, gdy wydaje się że nawet Bóg opuścił...
Właśnie wtedy mam wołać: Odpuść im, bo nie wiedzą co czynią !
- to dopiero jest pełnia miłości.
Teraz mogę oddać się w ręce Ojca, bo ten moment, to szczyt.
To jest właśnie śmierć dla świata, śmierć mojego "ja" .
Wtedy, gdy wszystko wydaje się skończone, gdy wydaje się, że straciło się życie
- właśnie wtedy ono naprawdę się zaczyna.
W tej chwili rodzi się człowiek do życia wiecznego.
Bo Bóg dalej prowadzi nas ścieżką za Jezusem, byśmy mogli naśladować Go w życiu w chwale, w oglądaniu Oblicza Ojca....
...naśladować...
to żyć życiem Jezusa w każdej chwili
i każdego dnia na nowo umierać dla własnego egoizmu, pychy, zazdrości, lenistwa...
dla grzechu...
ku życiu wiecznemu...
 


Jezus pyta każdego z nas: CZY CHCESZ MNIE NAŚLADOWAĆ ?


niedziela, 21 września 2003

Nadzieja...

Umierające dziecko mówi: "Nadzieję trzeba mieć zawsze".
Wobec tych słów wszystkie problemy tracą na znaczeniu.

Popłynęły łzy, łzy oczyszczenia...

Spłynęło:
rozgoryczenie,
smutek,
ból...

Zniknęło gdzieś:
MOJE cierpienie,
MOJE smutki,
MOJE "ja"...

Pamiętaj: niektórzy marzą jedynie o tym by żyć !

Biegi...

"Nie poddawaj się ! Daj z siebie wszystko ! Weź udział w biegu, który ci wyznaczono"
/z filmu "Triumf serca"/

Potykam się na swojej drodze... często upadam... Czasem chciałoby się tak zostać... poużalać się nad sobą... ponarzekać na to, że życie ciężkie...

Patrzę na krzyż i milknę. Bo cóż powiedzieć można ?
Wspierając się o krzyż, dźwigam się z prochu ziemi.
I znowu rozpoczynam wędrówkę.
Szczyt Karmelu wciąż daleko...

sobota, 20 września 2003

Milczenie...

Każdy człowiek ma w sobie sferę tajemniczości, sferę niedostępną, na której spoczywa pieczęć mliczenia Boga... Tam nie ma wstępu nikt poza Nim... W miejscu tym panuje święta cisza.
Bóg w milczeniu wzywa człowieka...
Człowiek ofiarując swe milczenie, odpowiada Bogu, daje Mu mieszkanie w swoim wnętrzu. Aby uczestniczyć w milczeniu Boga, zamyka swe usta, wybiera ciszę i samotność...
Tylko z ciszy rodzi się Słowo...

Silentium sacrum...

piątek, 19 września 2003

Ojcze...

"Ojcze mój,
zdaję się całkowicie na Ciebie.
Uczyń ze mną, co chcesz.
Cokolwiek zrobisz ze mną,
dziękuję Ci.

Jestem gotów na wszystko
i na wszystko się godzę.
Niech Twoja wola spełnia się we mnie
i we wszystkich Twoich stworzeniach.
Nie pragnę niczego innego, mój Boże.

Oddaję moją duszę w Twoje ręce.
Powierzam Ci ją, mój Boże,
z całą miłością mojego serca,
ponieważ Cię kocham.

To moja miłość sprawia,
że oddaję się Tobię,
że pozwalam byś mnie wziął w swoje ręce.
Bez zastrzeżeń,
z nieskończoną ufnością,
ponieważ Ty jesteś moim Ojcem."


/br. Karol de Foucauld/

Amen.



czwartek, 18 września 2003

Boli...

Dziś boli bardzo.

Cierpienie staje się jedyną modlitwą.

Noc...

Umartwienie mowy...
Umartwienie wzroku...
Umartwienie myśli...

Wejść w noc i nie stracić z oczu Celu...

O to proszę Cię, Panie !

wtorek, 16 września 2003

Wydaje się...

Czasami wydaje się, że coś musi potoczyć się tak, jak sobie planujemy... bo to przecież dobra, słuszna droga...

Potrzebne jest zdrowie dla człowieka, który ma głosić Chrystusa ludziom...

Misjonarzowi wszystko powinno się układać, bo przecież jedzie daleko, aby służyć...

A jednak tak się nie dzieje.

Czy jednak nie mocniejsze jest świadectwo chorego papieża, który mimo własnego cierpienia jedzie na kolejną pielgrzymkę, by głosić Chrystusa czekającym na niego ludziom ?

Czy czasami bycie misjonarzem we własnym kraju nie może być większym wyrzeczeniem, trudniejszą służbą ?

A teolog, którego zdrowie się sypie, który może wkrótce przestanie chodzić ?
Jakie jest jego posłannictwo ?

"Myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami"
(Iz 55,8)

niedziela, 14 września 2003

Dzień Pański

Przeżywać niedzielę jak Dzień Pański.
To wyzwanie...
Muszę się starać by nie utożsamiać jej wyłącznie z dniem wolnym.
Nie traktować jak dnia leniuchowania albo czasu na nadrobienie zaległości.
Nie o to tu chodzi !

Niedziela to czas święty, szczególna własność Pana.
Tak chcę ją przeżywać.

piątek, 12 września 2003

Mało czasu

"Tak jest mało czasu mało dni
serce bije tylko kilka chwil
Niespokojne czeka wierci się
kiedy w końcu Ty przytulisz je


Tak jest mało czasu mało dni
serce bije tylko kilka chwil
Nie wiem czy Cię poznam ale wiem
że na pewno Ty rozpoznasz mniea


Zabierzesz mnie na drugi brzeg
Za Tobą będę do nieba biegł


Nie jest wcale ciężko kiedy wiem że
na końcu drogi spotkam Cię
Chociaż było tyle trudnych dni
codziennie bliżej nieba - warto żyć!"

Człowiek jest powołany do świętości.
Świętość... coś niezwykłego...
A tu:
zwykły dzień - jeden podobny do drugiego,
te same zadania do wykonania,
chwile spędzone z rodziną,
rozmowy ze znajomymi...
Nic nadzwyczajnego.

Świętość - niezwykłość upleciona z szarych, całkiem zwykłych chwil.

czwartek, 11 września 2003

Tego potrzebuję

Modlitwa, praca, odpoczynek.
Harmonia...

Tego pragnę i tego potrzebuję.
O to się staram.
Nie zawsze mi wychodzi, ale wszystko przede mną.

wtorek, 9 września 2003

Może...

"Może dlatego jesteś sam,
by wiedzieć,
co znaczy samotność ?

Może dlatego przegrałeś,
by znać ból klęski ?

Może dlatego gaśnie światło,
by wiedzieć, co znaczy
światło ?

Może trzeba pamiętać
własne rany,
by dość delikatnie
dotykać cudzych ?"

ks. A.Henel

Może...
Ale to wciąż takie trudne.

poniedziałek, 8 września 2003

Ziarno...

Wciąż brak mi cierpliwości... do siebie, do innych...

Dziś Matki Boskiej Siewnej. Ksiądz święcił ziarno. I były te słowa, że ziarno musi obumrzeć, żeby wydać plon.

A mnie wciąż brakuje cierpliwości...
i miłości...
A miłość leży u podstaw wszystkiego.
Miłość Boga, bliźniego, siebie samego.
Czy kocham siebie ?

"Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego" - powiedział Jezus.

Jak ptak...

"Mało ważne czy ptak będzie uwiązany tylko cienką nitką czy grubą, bo jedna i druga go krępuje; dopóki nie zerwie jednej czy drugiej, nie będzie mógł wzlecieć swobodny " Juan de la Cruz

Wzlecieć jak ptak...
A tu wciąż tyle przywiązań... do rzeczy, osób, słów...
Zerwać je i należeć tylko do Boga...
Wzlecieć...