Wczorajsza Liturgia Słowa wzbudziła we mnie refleksję o ubóstwie.
Przypomniał mi się dziecięcy zryw, gdy wydawało mi się, że "osiągnę" ubóstwo oddając rodzicom wszystkie oszczędności...
Dziś wiem, że można nie mieć grosza, a wcale nie być ubogim.
Można mieć pełne kieszenie, opływać w dostatki i być prawdziwie ubogim.
Ubóstwo to przede wszystkim wolność serca...
Ubóstwo to "nie-posiadanie" (czyt. nie uzależnianie się od) rzeczy materialnych, ale także ludzi, planów i wielu innych spraw...
Ubóstwo to otwarcie serca na to, co przyniesie dzień, co da Bóg.
Człowiek ubogi ma rzeczy, plany, ludzi wokół siebie (nie siedzi z założonymi rękoma, czekając na Boże działanie), ale nie jest ich niewolnikiem.
Człowiek ubogi otwarty jest na przyszłość...
jest radośnie otwarty...
bez nutki żalu za tym, co było...
i bez lęku o to, co będzie...
Panie, pomóż mi, bo wciąż "posiadam"...
0 komentarze:
Prześlij komentarz