niedziela, 31 stycznia 2010

Eucharystia

Eucharystia jest ofiarą Jezusa, w której nie możemy uczestniczyć, nie umierając wraz  z Nim. Kiedy Jezus mówi: „To czyńcie na moją pamiątkę”, zaprasza nas, abyśmy weszli w Jego śmierć. Sprawować Eucharystię, nie będąc gotowym umrzeć, jest wewnętrzną sprzecznością.
/ Wilfrid Stinnisen, Chleb, który łamiemy /

Od dwóch miesięcy jestem uziemiona w moich czterech ścianach.
Staram się tego nie zmarnować.
Ostatnio czytam sporo o Eucharystii.
Uczestniczę w Niej teraz tylko za pośrednictwem radia, tv lub internetu.
Wzbudzam sobie pragnienie Eucharystii, modlę się o nie…
Chcę by ten czas stał się czasem tęsknoty…
Chcę tak zatęsknić, by…
umierać z pragnienia…

piątek, 1 stycznia 2010

Jest inaczej

Jest inaczej.

Lepiej.

Choć jednocześnie

bardzo ciężko.
Jakbym wracała z dalekiej podróży.
Trudne to wracanie,

bo wciąż pod Górę.
Znów w Drodze

choć bardziej w pyle drogi.

Czołgając się raczej,

niż krocząc.
W ciemności zupełnej,

w której jedno jedyne zdanie

niczym drogowskaz:
„Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem”
Słowo jak miecz obosieczny.

Przeszywające na wskroś

i do głębi.
I „tak”,

którego już dawno nie było.

Pełne bólu, lęku,

Ludzkiego drżenia.

Ale prawdziwe.

I na wszystko.
Oby już na zawsze.

piątek, 31 października 2008

O tęsknocie ciąg dalszy.

„Jeśli nie chcesz przestać się modlić, nie przestawaj tęsknić,
ponieważ tęsknota jest twoją nieprzerwaną modlitwą.”
                             św. Augustyn                                         

Dziś moja modlitwa to łzy tęsknoty.
Dawno TAK nie płakałam.             

Czuję się bardzo pusta.
Jak spalona ziemia.
Popękana z pragnienia.
Bez życia.
Chyba powinnam zmienić szatę graficzną tego bloga.
Ta pustynia jest zdecydowanie zbyt słodka.

niedziela, 26 października 2008

Tęsknota

Jest we mnie tęsknota. Coraz większa.
Za życiem innym. Głębszym. Owocniejszym.
Bardziej zanużonym w Nim.
Tęsknota cicha. Delikatna.
A dominująca. Zagłuszająca wszystko inne we mnie.
Tęsknota, wobec której nie można
przejść obojętnie.
Głębia przyzywa głębię hukiem wodospadów.

środa, 31 października 2007

Wciąż pod górę.

Dwa lata temu moja operacja. Miesiące w aparacie Ilizarowa. Długa rehabilitacja.
Gdy u mnie zaczęło się trochę uspokajać, zaczęła chorować Mama. Wiele miesięcy bólu i niepewności, co się dzieje. Wreszcie biopsja i diagnoza. Operacja i pewność, że to nowotwór złośliwy. Naświetlania.
I gdy wydawało się, że może wreszcie troszkę odsapniemy, że wreszcie odpoczniemy od lekarzy i szpitali… zaczęła mnie boleć druga noga w kolanie. Kolejne prześwietlenia i kolejne wizyty u ortopedy nie wyjaśniły, co się stało i co jest przyczyną bólu. Dziś wiadomo, że prawdopodobnie będzie konieczna kolejna operacja. A może nawet dwie.
Jest ciężko.