Dziś Kościół przypomina o aniołach stróżach.
W moim życiu są trzy. :-)
Dwa z nich to moi Rodzice.
Byli młodzi, szczęśliwi, pełni marzeń.
Moje przyjście na ten świat spowodowało, że musieli bardzo szybko dorosnąć.
Skończyła się ich młodość, zaczęły pielgrzymki od szpitala do szpitala.
A świat nie był łaskawy...
ludzie byli okrutni...
diagnozy straszne...
A oni dali radę, udźwignęli i wciąż niosą...
Nigdy się nie poddali.
Zawsze byli i wciąż są.
Przy każdym szpitalnym łóżku, po każdej operacji.
Tydzień w tydzień pokonywali kilkaset kilometrów by być - choć przez kilka godzin.
Nawet gdy nie mogli być - byli...
...pamięcią, modlitwą, miłością. Zawsze to czułam !
Moje Anioły...
I wtedy, gdy stałam na progu...
gdy czuliśmy, że każde rozstanie może być tym ostatnim...
byli tak cisi, dzielni, pełni nadziei - pomimo wszystko...
Kocham ich - moje Anioły.
Wiem ile wycierpieli...
i pewnie dlatego chcę ich chronić - nade wszystko !
Zawsze byli przy mnie i dlatego nauczyłam się uśmiechać pomimo bólu.
Oni nie wiedzą... nie muszą wszystkiego wiedzieć...
Bo ich ból jest moim bólem.
Chcę im tego oszczędzić. (I sobie też.)
Bo to moje Anioły, a o Anioły trzeba dbać !
Boże, dziękuję Ci za Anioły. :-)
0 komentarze:
Prześlij komentarz