wtorek, 7 października 2003

Dialog miłości

Myślałam dziś o różańcu...
Kiedyś go nie lubiłam, męczył mnie, nużył.

Parę lat temu pewien człowiek pomógł mi go odkryć.
Niby nie powiedział nic wielkiego, podzielił się własnym doświadczeniem,
obiecał modlić się za mnie w trudnym dla mnie okresie,
zachęcił... powiedział trzy proste słowa: "Trzymaj się Mamy !"

Nie umiałam się modlić różańcem (czy dziś umiem ?), nie potrafiłam się do niego zabrać..
Po prostu wzięłam go do ręki i trzymałam - trzymałam się Mamy.
Pamiętam, że tamtej nocy nie wypuściłam go z ręki... kurczowo ściskałam go w dłoni...

Stopniowo poznawałam tę modlitwę...
Zdrowaśka za zdrowaśką... rytm słów i towarzysząca im tajemnica...
tak - TAJEMNICA.
Bo różaniec jest tajemnicą, jego piękno jest tajemnicą, jego głębia jest tajemnicą.
Nie da się nazwać tej tajemnicy (ja nie umiem), można ją odczuwać...

Różaniec stał się dla mnie dialogiem miłości...
miłości trudnej, wymagającej...
bo nie zawsze łatwo przychodzi wziąć go do ręki...
tym bardziej jednak cieszę się, gdy miłość zwycięża we mnie lenistwo...

Najbardziej lubię go odmawiać w zaciszu własnego pokoju, bez pośpiechu...
gdy mogę się zatrzymać... odkrywać tajemnicę... miłować...
Są jednak dni, gdy sięgam po niego w pociągu, tramwaju, w drodze do Kościoła...
Jego rytm pomaga, uspokaja, rodzi ciszę w sercu...
przypomina właściwą hierarchię rzeczy...

Czasem różaniec to rytm słów miłości...
czasem miłosne milczenie wobec tajemnicy...
często to wierność miłości - by trwać w tej modlitwie...
by trzymając się Mamy...
uczyć się mówić "fiat" i nie cofać tej decyzji...
słuchać Jezusa, gdy naucza...
karmić się Nim w Eucharystii...
iść z Nim, gdy dźwiga krzyż...
i z Nim umierać...
z Nim też rodzić się do życia...

i wszystko to czynić z miłości

0 komentarze:

Prześlij komentarz