Kilka dni temu we wszystkich wiadomościach, dziennikach, faktach itd. głośno było na temat Davida Blaina. Zawieszony nad Tamizą, w małej szklanej klatce. Spędził w niej chyba 45 dni. Miał ze sobą tylko poduszkę i koc. Nic nie jadł, tylko pił wodę.
To nie jest jego pierwszy wyczyn. Był już pogrzeb w przeźroczystej trumnie, zamknięcie sie na trzy dni w lodowym bloku, wielogodzinny pobyt na 20-metrowym słupie na nowojorskim Manhattanie.
Po co to wszystko ? Dla sławy, dla pieniędzy i jak sam Blain mówi: "po to, by pokazać jak my ludzie jesteśmy silni umysłem, duchem i ciałem".
I to wszystko w czasach, w których tyle mówi się o prawach człowieka, walczy się o godne warunki życia... Człowiek sam upadla się, katuje siebie tylko po to, by zdobyć rozgłos, "kasę"... Powstają jak grzyby po deszczu programy "reality-show", obozy przetrwania itd. Chcąc za wszelką cenę osiągnąć karierę, ludzie dają się zmieszać z błotem, poniżyć, wyśmiać... Wszystko mogą poświęcić, wyrzec się wszystkiego... byle tylko "osiągnąć sukces"...
A jak ten świat reaguje na to, co nazywamy ascezą ?
Wystarczy wspomnieć o piątkowym poście, by zobaczyć ironiczne uśmiechy.
Śluby ubóstwa, czystości, posłuszeństwa... celibat księży...
Niby tak obecne wokół nas, ale wciąż nie rozumiane, wyśmiewane, krytykowane...
---
Od wczoraj na mojej liście gg jedno ze słoneczek ma opis: "Asceza czy przyjemność ?"
Moja odpowiedź: Asceza !
ale asceza praktykowana w miłości...
nie po to by coś udowodnić... Bogu, komuś, sobie...
nie trzeba pościć całymi tygodniami o chlebie i wodzie...
nie trzeba chodzić we włosiennicy ani rozdawać wszystkiego ubogim...
drobne czyny miłości...
rezygnacja z posiłku pomimo głodu...
ze szklanki wody pomimo pragnienia...
wyłączony telewizor, radio, komputer... choć cisza czasami tak strasznie męczy...
pobudka godzinę wcześniej... by być na modlitwie...
powściągliwość w słowach...
mniej wygód...
jest tyle możliwości...
nie po to, by zdobywać sławę i pieniądze, robić karierę, show...
ale po to, by dać wyraz swojej miłości do Stwórcy...
to małe gesty, ale są niczym stokrotki...
maleńki kwiatek...
ale jak się ich uzbiera więcej można z nich zrobić naprawdę piękny bukiet...
Asceza...
wielkie słowo ukryte w małych gestach codzienności...
bo przecież nie chodzi o wielkie czyny...
ale o miłość...
tylko ona - prawdziwa, zdrowa, rozsądna miłość - nadaje sens naszym wyrzeczeniom...
Bez miłości to nie ma sensu...
"Na cóż zda się wycieńczać ciało wstrzemięźliwością, jeśli umysł nadyma się pychą." św. Hieronim
0 komentarze:
Prześlij komentarz