wtorek, 17 lutego 2004

Życie jest darem...

M. poznałam 10 lat temu. Miałyśmy tyle samo lat i leżałyśmy na jednej sali szpitalnej. Czekałyśmy na taką samą operację (dla wtajemniczonych - Ilizarow). Tyle tylko, że ja i inne koleżanki z sali musiałyśmy ją mieć. A Ona... Ona się uparła. Uważała, że jest za niska... że 160 cm wzrostu to za mało. Te argumenty absurdalnie brzmiały przy E., naszej koleżance z sali. E. z powodu karłowatości miała problemy z wchodzeniem po schodach, a nawet z uczesaniem się...
Ale do M. te argumenty nie trafiały. Płakała, krzyczała, groziła że się zabije... Ona musiała być w każdym calu perfekcyjna. Zbyt jasną cerę przyciemniała samoopalaczem, kolor oczu zmieniała przy pomocy soczewek, włosy mogła przefarbować, a wzrost... Wzrost mogła osiągnąć tylko za pomocą operacji...
Do dziś nie wiem jak to było możliwe... ale ta operacja doszła do skutku !

No i leżałam z nią na jednej sali. Każdego dnia patrzyłam na nią i nie potrafiłam zrozumieć ! Słuchałam jej wrzasków podczas ćwiczeń i zmianach opatrunków... i aż mnie skręcało.
Raz odwiedziła ją babcia. Widząc cierpienie wnuczki, tak się przejęła, że dostała zawału. Zmarła. A mama, żeby pocieszyć M. kupiła jej samochód... I M. już się nie smuciła.

Kiedyś wygadała się, że w jej szkole uczy się dziewczyna, która potrzebowałaby takiej samej operacji. Ale przecież ona nie mogła jej powiedzieć o istnieniu tego szpitala, tej metody ! Przecież nikt nie wiedział, że ona tu leży. Oficjalna wersja mówiła o tym, że jest w sanatorium z powodu astmy... Nikt nie mógł się dowiedzieć o operacji.

Patrzyłam na nią wtedy i myślałam: "Głupia !!!'
Dziś myślę, że była bardzo nieszczęśliwa. Wychowana w świecie, w którym wszystko musi być zgodne z trendem w modzie. Super wygląd, modne ciuchy, idealny wzrost...
Nikt jej chyba nigdy nie powiedział, że jest kochana tak po prostu - za to że jest... a nie za to jak wygląda i jak się ubiera.

Wiem, że cała ta historia brzmi nieprawdopodobnie. Gdybym nie widziała tego na własne oczy, pewnie bym nie uwierzyła...
Ale ja naprawdę przez prawie rok mieszkałam z M. w jednej sali....

Wokół nas mnóstwo jest ludzi, którzy wciąż patrzą w lustro, zastanawiając się co trzeba naprawić... co jest brzydkie, krzywe... czego jest za dużo, a czego za mało... Dzisiejszy świat tak bardzo skupia się na tym co zewnętrzne...

A Bóg... Bóg kocha nas bez względu na to wszystko... Bóg powołał nas do istnienia z miłości i dla miłości...
A my możemy odpowiedzieć na tę Miłość tylko miłością... miłością Boga i miłością bliźniego... A żeby pokochać kogoś, trzeba najpierw pokochać siebie... przyjąć własne życie jako dar... obyśmy wszyscy tak umieli je przyjmować...

0 komentarze:

Prześlij komentarz